środa, 21 listopada 2012

Jarmużowe wrapy

Od zeszłej zimy miałam ogromną ochotę na jarmuż. Po żmudnych poszukiwaniach nasion udało mi się wyhodować w ogródku 3 malutkie krzaczki. Tylko jakoś im szczęście nie dopisywało. Jeden nie rósł na normalnej grządce, lecz na skraju trawnika, żeby miał szanse przeżyć zimę. Tylko, że mój nadgorliwy Tata skosił go 3 razy podczas koszenia trawy. Za pierwszym razem odrósł. Za drugim razem też odrósł. Za trzecim nie dał już rady. Drugi krzak został doszczętnie zjedzony przez sarny, które tego roku notorycznie urządzały sobie uczty na naszych grządkach. Na trzecim wyrosły 4 małe listeczka. Zjadłam je na początku listopada. I czułam niedosyt, spory niedosyt.
W sobotę wreszcie udało mi się zakupić wielki worek jarmużu i pełna zapału zabrałam się wczoraj do gotowania. Zu zapowiedziała, że ona-pod-żadnym-pozorem-nie-będzie-tego-jeść-i-mam-nawet-nie-próbować-jej-tego-oferować. Nie to nie, jej sprawa. Wróciła wczoraj z zajęć i co? Ano pochłonęła połowę mojego obiadu ;) I jeszcze z pięć razy powiedziała, że jest pyszny. No to zaproponowałam, że dzisiaj zrobię to samo. Jakież było moje zdziwienie, gdy po zajęciach zastałam w domu nie tylko Zu, ale też Magdę, jej koleżankę, no bo przecież ona „musi spróbować takiego pysznego żarcia”. Ok, niech próbuje, ale w zamian wymagam pomocy przy gotowaniu :)

JARMUŻOWE WRAPY
Składniki na spore porcje

 

Naleśniki:
1 szklanka mąki pszennej graham
3 łyżki płatków owsianych (zmielonych na mąkę, w młynku do kawy/ dobrym blenderze)
1 łyżka oleju
½ łyżeczki morskiej soli
½ łyżeczki kurkumy
woda
„Mięso”:
1 opakowanie kotletów sojowych (tzw. tekturek)
1 łyżeczka wege-bulionu w proszku
2 łyżki oleju
2 łyżeczki przyprawy do kebabu/ shoarmy (uważajcie, żeby nie miała glutaminianu sodu, ja używałam Kamisa)
Jarmuż:
300 g jarmużu
3 ząbki czosnku
¾ łyżeczki nasion kolendry
1 łyżka oliwy z oliwek
1 chochelka bulionu spod moczonych tekturek
Dodatki:
2 duże garści uprażonych na suchej patelni nasion słonecznika
2 łyżki musu dyniowego (kilka kostek uparowanej dyni zmiksowanej z solą)

Wszystkie składniki naleśników zmiksowałam na gładkie, dość rzadkie ciasto. Odstawiłam je na minimum 30 minut do lodówki. Po wyjęciu z lodówki było trochę gęstsze, konsystencji mniej więcej kwaśnej śmietany (tudzież ciasta naleśnikowego). Usmażyłam 6 naleśników. Każdy ma swoje sprawdzone sposoby, więc nie będę się na ten temat rozpisywać

Kotlety zalałam wrzątkiem (min. 1 litr), dodałam bulion i zostawiłam. Po 8 minutach odcedziłam je, pozwoliłam im chwilę przestygnąć i pocięłam w ok. 1 cm paski. W misce roztarłam przyprawę do kebabu z olejem, dodałam kotlety. Usmażyłam na dość mocnym ogniu na złoty kolor.

Czosnek posiekałam w plasterki, kolendrę zmieliłam w młynku do kawy. Przesmażyłam obie przyprawy przez kilkanaście sekund na rozgrzanej oliwie. Z jarmużu wycięłam łodygi, pocięłam na dwucentymetrowe paski. Dorzuciłam go na patelnię, gdy już zmniejszył swoją objętość zalałam go chochelką bulionu spod moczenia kotletów i dusiłam, aż cała woda odparowała.

I teraz najfajniejsza część zabawy, czyli zawijanie. Na naleśnika nakładałam porcję jarmużu, polewałam łyżką musu dyniowego, układałam kawałki mięsa, posypywałam słonecznikiem, jadłam ;)


Możecie posłuchać mnie i NIE PRÓBOWAĆ TEGO W DOMU. Albo jeśli wolicie zasugerujcie się opinią Zu i Magdy, które milion razy powtórzyły, że „To jest pyszne…”
Nie powiem, mile połechtały moje ego.

W ogóle ostatnio jakoś tak fajniej się czuję. Duża w tym zasługa koncertu, na którym byłam w piątek. „Dostałam” go od mojej siostry na urodziny. Niesamowite przeżycie, naprawdę. Na scenie 9 (!!!) średnio ciekawych facetów (wg Zu jest to zbyt łagodne określenie), na samym przodzie, tuż przed tobą niski, gruby, z dużą diastemą, ubrany w błękitną koszulę w kratkę wokalista. Zaczynają grać i śpiewać i nagle cały świat staje się piękniejszy. Nie liczy się to, jak wyglądają, tylko to, co mają w głowach i w sercach. I w jaki sposób umieją to z siebie wydobyć. CUDOWNI! Wyszłam tak pozytywnie naładowana, ta ‘Endorfina’ trzyma mnie do teraz. Dziękuje chłopcy! I jeszcze większe ‘Dziękuję’ dla Enzyma z RaggaFaya, który mniej więcej rok temu, powiedział nam, że jest taki zespół jak Tabu, że mają zajebistą piosenkę ‘Sarny’, i że w ogóle są zajebiści. I jeszcze dzięki dla Zu, za koncert, i za całoroczne hasanie na sarnach. Ci, którzy mieli okazję nas oglądać podczas hasania, wiedzą, że to niezapomniane widowisko.
A więc na koniec:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz