Na długi weekend wróciłam do domu i koniecznie chciałam wyżyć się kulinarnie. Padło na ciasto, które już od jakiegoś czasu miałam w przegródce "Do wypróbowania". Warto było wypróbować, naprawdę. Wersja testowa wyszła fantastyczna, aż sama się boję kolejnych prób, bo moje kubki smakowe mogą nie przeżyć takiej rozkoszy w czystej postaci ;)
Skorzystałam z pomysłu Ani D, mojej guru, jeśli chodzi o zdrową kuchnię. Ania polecała ciasto kruche, ja zaszalałam i upiekłam coś w stylu dyniowego biszkoptu. Wyszedł fantastycznie miękki, puszysty, pachnący dynią i wanilią. A krem orzechowy jest najlepszym wegańskim kremem, jaki jadłam w życiu (nie było ich co prawda zbyt dużo...) Z chrupiącymi kawałkami orzechów, dość mocno słodki, zdecydowanie maślany... Będą kolejne eksperymenty z tym kremem w roli głównej, obiecuję.
Ciasto najlepiej smakowało następnego dnia, smaki zdążyły się przegryźć, krem stężał i smakował jak prawdziwy, maślany krem orzechowy.
Link do oryginalnego przepisu znajdziecie tu: Niebo
CIASTO 'NIEBO'
Ciasto
2 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
2 szklanki musu dyniowego (dynia rozgotowana z 4 daktylami i zmiksowana)
2 łyżeczki octu jabłkowego
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
Nadzienie
750 ml musu jabłkowego (u mnie domowy, bez cukru)
2 łyżeczki cynamonu
Krem orzechowy
2 szklanki orzechów włoskich
1/2 szklanki mleka roślinnego (u mnie owsiane)
20 daktyli
Polewa czekoladowa
50 g gorzkiej czekolady (bezmlecznej! ja najbardziej lubię Goplanę)
2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
4 łyżki wody
Mąkę połączyłam z proszkiem do pieczenia i sodą, dodałam mus dyniowy, wanilię i ocet. Dokładnie wymieszałam, podzieliłam na 2 części i upiekłam w tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia (ok. 30 minut w 180 st.). Upieczone blaty wyjęłam z formy i porządnie wystudziłam
Mus jabłkowy podgrzałam, wymieszałam z cynamonem i przełożyłam nim dyniowe spody, dość mocno dociskając jeden do drugiego.
Orzechy zalałam ok. 2 szklankami zimnej wody i pozostawiłam na 5 - 6 h. Odcedziłam je i wypłukałam. Dzięki temu zabiegowi orzechy stają się bardzo słodkie i miękkie. Daktyle zalałam mlekiem owsianym i zagotowałam. Dodałam je do orzechów i zmiksowałam blenderem. Ania D. radziła, aby w kremie pozostawić kawałki orzechów, tak więc zrobiłam. Masa wyszła pyszna, ale następnym razem zmiksuję go zupełnie na gładko. Krem równomiernie rozłożyłam na wierzchu ciasta.
Kawę rozpuściłam w zimnej wodzie, zagotowałam. Gdy zaczęła wrzeć wrzuciłam do niej połamaną czekoladę i mieszałam, aż się rozpuściła. Gorącą wylałam na krem orzechowy, lekko go rozsmarowałam i zrobiłam artystyczny (?!) wzorek widelcem.
Ciasto odłożyłam na kilka godzin w chłodne miejsce i dopiero potem jadłam.
Fantastycznym dodatkiem do niego jego jest dżem z czarnej porzeczki.
I pamiętajcie, NIE PRÓBUJCIE TEGO W DOMU (bo możecie wsiąknąć zbyt mocno i zacząć się żywić wyłącznie tym torcikiem)
A na koniec coś pozytywnego na rozpoczynający się listopad:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz