poniedziałek, 21 stycznia 2013

Chana masala



Zima zapanowała na całego. Nie będę ukrywać, że wyczekiwałam jej z niecierpliwością. Naprawdę lubię zimę (w tym momencie macie czas na chwilkę linczu). Lubię zjeżdżać na sankach z małych (i jeszcze mniejszych) górek, rzucać się w zaspy, robić na śniegu aniołki, urządzać bitwy na śnieżki, jeździć na łyżwach. Lubię świat, który jest przykryty śnieżną kołderką i wygląda tak cukierkowo. Lubię zimowe wieczory, kiedy za oknem pada śnieg, a ja siedzę pod kocykiem z kubkiem pachnącej herbatki (ostatnio zakochałam się w czerwonym rooibosie z pomarańczą) i interesującą książką (yhmmm… no dobra, z nudnym wykładem). Lubię, kiedy na dworze jest kilka stopni mrozu, który szczypie w policzki. Lubię, gdy para wydobywająca się z moich ust zamarza na szaliku i tworzy fantastyczny lodowy wzorek. Lubię obserwować sikorki, które przylatują na kuchenny parapet w poszukiwaniu orzechów i pestek. Lubię patrzeć na kry płynące na powierzchni rzeki (specjalnie poszłam dzisiaj pieszo na zajęcia, żeby zatrzymać się na moście i popatrzeć w dół na Wartę. Jest coś niesamowicie uspokajającego w płynącej wodzie). I lubię to oczekiwanie. Bo jeszcze trochę i śnieg zamieni się w błoto, a od tego już tylko krok do pierwszych oznak wiosny. Do kwitnących drzew, do pączkujących liści, do grzejącego słońca…

Na kolację w mroźny wieczór polecam Chana Masalę – fantastyczny indyjski jednogarnkowiec. Małym nakładem pracy zyskujemy aromatyczne, obłędnie pachnące i smakujące danie. Rozgrzewające przyprawy to jest to, co tygryski lubią najbardziej.


CHANA MASALA
1 duża cebula
3 ząbki czosnku
1 łyżka siemienia lnianego
2 łyżeczki kolendry
2 goździki
¼ łyżeczki kminku
3 ziela angielskie
2 łyżeczki suszonego imbiru
½ łyżeczki kurkumy
2 łyżeczki słodkiej papryki
1/3 łyżeczki cynamonu
¼ łyżeczki gałki muszkatołowej
½ puszki mleka kokosowego
1 puszka pomidorów bez skórki
3 szklanki ugotowanej ciecierzycy


Cebulę pokroiłam w kostkę i zrumieniłam na suchej patelni, czosnek zmiażdżyłam i dodałam do cebuli. Siemię, kolendrę, goździki, ziele angielskie zmieliłam w młynku do kawy i razem z innymi przyprawami wrzuciłam na patelnię. Przesmażałam kilka sekund (aż zaczęło intensywnie pachnieć) i dodałam ciecierzycę. Zalałam zawartość patelni pomidorami i mlekiem koko. Gotowałam ok. 15 minut do połączenia smaków i odparowania sosu. Jadłam z brązowym ryżem i kiszoną kapustą.
Na następny dzień chana masala posłużyła jako nadzienie do podgrzanej bułki i też była pyszna.


Mogłabym Wam doradzić, żebyście zmieniali proporcje przypraw i wykombinowali swoją własną, idealną mieszankę. Ale wiecie co? Lepiej nie ryzykujcie i NIE PRÓBUJCIE TEGO W DOMU!!!

Na koniec moja ulubiona piosenka z Alternatywnych światów GAGI:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz