Zima zapanowała na całego. Nie
będę ukrywać, że wyczekiwałam jej z niecierpliwością. Naprawdę lubię zimę (w
tym momencie macie czas na chwilkę linczu). Lubię zjeżdżać na sankach z małych
(i jeszcze mniejszych) górek, rzucać się w zaspy, robić na śniegu aniołki,
urządzać bitwy na śnieżki, jeździć na łyżwach. Lubię świat, który jest
przykryty śnieżną kołderką i wygląda tak cukierkowo. Lubię zimowe wieczory,
kiedy za oknem pada śnieg, a ja siedzę pod kocykiem z kubkiem pachnącej
herbatki (ostatnio zakochałam się w czerwonym rooibosie z pomarańczą) i
interesującą książką (yhmmm… no dobra, z nudnym wykładem). Lubię, kiedy na
dworze jest kilka stopni mrozu, który szczypie w policzki. Lubię, gdy para
wydobywająca się z moich ust zamarza na szaliku i tworzy fantastyczny lodowy
wzorek. Lubię obserwować sikorki, które przylatują na kuchenny parapet w poszukiwaniu
orzechów i pestek. Lubię patrzeć na kry płynące na powierzchni rzeki
(specjalnie poszłam dzisiaj pieszo na zajęcia, żeby zatrzymać się na moście i
popatrzeć w dół na Wartę. Jest coś niesamowicie uspokajającego w płynącej
wodzie). I lubię to oczekiwanie. Bo jeszcze trochę i śnieg zamieni się w błoto,
a od tego już tylko krok do pierwszych oznak wiosny. Do kwitnących drzew, do
pączkujących liści, do grzejącego słońca…
Na kolację w mroźny wieczór
polecam Chana Masalę – fantastyczny indyjski jednogarnkowiec. Małym nakładem
pracy zyskujemy aromatyczne, obłędnie pachnące i smakujące danie. Rozgrzewające
przyprawy to jest to, co tygryski lubią najbardziej.
CHANA MASALA
1 duża cebula
3 ząbki czosnku
1 łyżka siemienia lnianego
2 łyżeczki kolendry
2 goździki
¼ łyżeczki kminku
3 ziela angielskie
2 łyżeczki suszonego imbiru
½ łyżeczki kurkumy
2 łyżeczki słodkiej papryki
1/3 łyżeczki cynamonu
¼ łyżeczki gałki muszkatołowej
½ puszki mleka kokosowego
1 puszka pomidorów bez skórki
3 szklanki ugotowanej ciecierzycy
Cebulę pokroiłam w kostkę i
zrumieniłam na suchej patelni, czosnek zmiażdżyłam i dodałam do cebuli. Siemię,
kolendrę, goździki, ziele angielskie zmieliłam w młynku do kawy i razem z
innymi przyprawami wrzuciłam na patelnię. Przesmażałam kilka sekund (aż zaczęło
intensywnie pachnieć) i dodałam ciecierzycę. Zalałam zawartość patelni
pomidorami i mlekiem koko. Gotowałam ok. 15 minut do połączenia smaków i
odparowania sosu. Jadłam z brązowym ryżem i kiszoną kapustą.
Na następny dzień chana masala posłużyła
jako nadzienie do podgrzanej bułki i też była pyszna.
Mogłabym Wam doradzić, żebyście
zmieniali proporcje przypraw i wykombinowali swoją własną, idealną mieszankę.
Ale wiecie co? Lepiej nie ryzykujcie i NIE PRÓBUJCIE TEGO W DOMU!!!
Na koniec moja ulubiona piosenka z Alternatywnych światów GAGI:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz